15 September 2013

Direction: La Corse...

 And again I have to leave you! This time I am leaving our cloudy and rainy weather for sunny Corsica! Where I will stay for not entire week trying my best to communicate with French people with who I will be living. I promise to get some photo-diary to warm you up!

I znów zostawiam Was, całą tą dziwną, ponurą pogodę, by zawitać tym razem na słoneczną Korsykę. Będę tam niecały tydzień spędzając czas na usiłowaniu porozumienia się z Francuzami, u których będę mieszkać. Życzcie mi powodzenia, obiecuję Wam foto-relację, żeby zrobiło się wam troszkę cieplej :)


P.S.
Yes, as you noticed my photographer has gone for several week, so I am torturing you with long, no-outfit-photos posts. Please, forgive me I will try to find out something more interesting...
P.S
Tak, jak zauważyliście, mój fotograf uciekł na parę tygodni, a ja zamęczam was teraz długimi, nic niewnoszącymi postami, bez zdjęć outfitowych. Przepraszam was za to, jak najszybciej postaram się wymyślić coś lepszego, a póki co, podoba mi się to `długie pisanie`...Bądźcie cierpliwi!

14 September 2013

When it is time for shoes....

Would I ever wrote a long essay just because I want? No. Would I ever wrote anything about shoes? Never ever. But, well...people are changing, I am changing and suddenly looking through "Harper`s Bazaar" I realised how often I sketch shoes and how important is
shoe-topic in my life.
What exactly brought such wonderfull thoughts to my mind? Marc Cain mottled ballerinas,
you can see above (or maybe I shoud write- you can see my weak try to make it look the most real). They have everything I would deny I ever liked. First of all, they have panther
pattern, what I`ve always thought to be a little trashy, what always`ve brought to my mind a horrible picture of too short printed top with leggins or printed leggins with too short top. Secondly they are winkle-pickers what I`ve also hated connecting it to dreadful picture of flared trousers, ends of legs sweeping the pavement and  horrible tips of winkle-pickers emerging gently from belove. Pessimistic vision isn`t it? However, to end up, those ones
really delighted my eyes. Personally I think that- unexpectedly- joining my two biggest nigtmares thay made something surprisingly wonderful.

 Czy kiedykolwiek napisałabym przeraźliwie długi elaborat tylko dlatego, że tak mi się spodoba? Nie. Czy kiedykolwiek napisałabym taki elaborat o butach? Nigdy w życiu! Ale...ludzie się zmieniają, ja się zmieniam i całkiem niedawno przeglądając Harper`s Baazar w poszukiwaniu inspiracji, zdałam sobie sprawę jak często buty szkicuję i jak ważny jest ten temat w moim skromnym życiu. Co dokładnie wywołało takie niesamowicie głębokie refleksje? Cętkowane baleriny Marc`a Cain`a, które możecie zobaczyć powyżej (albo raczej- możecie zobaczyć moje wysiłki, by wyszło z tego coś przypominające coś innego...). Mają w sobie wszystko do czego do tej pory nigdy bym się nie przyznała- po pierwsze, są CĘTKOWANE, a to zawsze, poniekąd kojarzyło mi się z kiczem i tandetą, zawsze przywołując obraz zbyt krótkiego cętkowanego topu i obcisłych legginsów, lub cętkowanych legginsów i zbyt krótkiego topu. Po drugie, są SZPICZASTE, co z kolei powodowało przerażającą wizję spodni-dzwonów, z nogawkami ciągnącymi się po chodniku i tych właśnie szpiczastych czubków przyczajonych gdzieś pod spodem, na nieszczęście wyłaniających się spod tychże nogawek na nasze nieszczęście. Straszne wizje, prawda? A jednak, paradoksalnie, z połączenia dwóch moich największych koszmarów wyszło coś  niesamowicie zachwycającego!

Shoes have never been a part of my wardrobe that I cared much about. Still I can remember my childhood when parents crazy about `solid-leather-shoes`, having strange leather-like-tone, not really good-looking but unbelievably, in contrast to those quite-well looking, sold in high-street shops, leather-ones are almost immortal (unfortunatelly those you don`t like the most, especially) and when you are so bored by them, desperate to change something you put them out and they are still not even demaged. Disadventage and adventage in one. Of course there came a memorable day when I said `No` to well-made leather shoes and started to buy those for one season from average shops. Complete lack of logic but for a teenage girl it was like one of the biggest dreams finally coming true.
Since that day I fell in love with ballerinas. Last few months I was crazy about cat-like ones by Charlotte Olympia  and when I fortunately came across the same in New Yorker, I was shopping with my mom who has a wonderfull (or maybe better would be `horrible`) ability to get every great idea out of your head. And that`s how my adventure with them ended up. Currently I am in love with Paris Repetto and I will bless that wonderfull day when I will get to my hands marvelous, iconspisious shoes that Brigitte Bardot also loose her head for. I am still waiting for having them in real life not just in a dream!

 Cóż, buty nigdy nie były częścią garderoby, o którą martwiłam się szczególnie. Do dzisiaj pamiętam obsesję moich rodziców na temat porządnych, skórzanych butów, co prawda, posiadających dziwny, skóropodobny odcień i nie do końca wyglądających tak, jakby się chciało, ale, w przeciwieństwie do tych które całkiem dobrze się prezentują, ze słynnych sieciówek, te skórzane są wprost nieśmiertelne! Szczególnie oczywiście, te których najbardziej nienawidzisz, gdy wyciągasz je z szafy w nadziei na zmianę, okazuje się, że nie są nawet w najmniejszym stopniu zniszczone. Zaleta i wada w jednym. Oczywiście przyszedł dzień w którym powiedziałam `Nie` porządnym, skórzanym butom, na rzecz sieciówkowych, na jeden sezon. Kompletnie bez sensu, ale dla nastolatki to było jak spełnienie się jednego z największych marzeń. Od tamtego dnia jestem w nieprzerwanym związku z balerinami. Ostatnio nawiązałam romans z przypominającymi głowy kotów, od Charlotte Olympii i na moje szczęście trafiłam na tańszą wersję w New Yorkerze, ale ponieważ z byłam na zakupach z moją mamą, która posiada jedną cudowną (albo `potworną`, było by lepszym określeniem)umiejętność wybicia z głowy każdego dobrego pomysłu, moja przygoda z balerinami-kotami skoczyła się tak szybko, jak się zaczęła. Teraz zachwycam się paryskimi Repetto i będę błogosławić dzień, w którym dostanę w moje ręce cudowne, niepozorne buciki, dla których tak samo głowę straciła Brigitte Bardot.


 However I can`t say all ballerinas are quite comfortable. I still remember my trip to Rome and my heels suffering from corns and grazes and from now on I will always admire espadrilles for their enormous comfort. It is a fact they are not so strong and solid as ones that my mum talks about (it means the ones you had to do yourself using straw and much more...) but it is also a fact they look really good and I feel MUCH more better having them on my feet because then I remember Audrey Hepburn and Albert Finney wearing them in `Two for the Road`...

Jednak to nie baleriny będę wielbić za niesamowity komfort, ale espadryle. Co prawda moje nie są tak solidne i mocne, jak te, o których opowiada moja mama i babcia (to znaczy o tych, które samemu trzeba było zrobić używając słomy i wielu innych rzeczy, których nazw już nie pamiętam...) ale faktem jest, że wyglądają całkiem przyjemnie, a ja czuję się w nich jeszcze lepiej, mając w głowie obraz Audrey Hepburn i Alberta Finneya w filmie `Dwoje w Drodze`...

What about high-heels? Yes, now I feel I shoud have written more about them but...in fact I don`t have much experiences with...In the past I was a tomboy (okay, to be honest I was a type who did not care about appearance at all but `tomboy` sounds much better...) and I remember my words `I will never ever wear high-heels!`. Well, how I said that? People are changing, right. So I change my opinion and now I would love to posses an ability to walk wearing 20-centimiter heels but currently I am on level of 5-centimiter wedges and still trying hard not to fall down. 
But as we are on higher levels...Looking throught some papers I came across creepers and buffalos and immediately I put them down to the list of my never-going-to-be-realized must-haves. I still can`t imagine myself strolling around Jastrzębie and not being followed by eyes of everyone...

 A co ze szpilkami? Tak, teraz czuję, że powinnam była napisać o nich nieco więcej...ale chyba nie mam zbyt dużego doświadczenia w tej sprawie. W dzieciństwie byłam chłopczycą (dobrze, tak naprawdę byłam typem kompletnie nie zajmującym się swoim wyglądem, ale `chłopczyca` jakoś brzmi lepiej) i pamiętam swoje słowa ` Nigdy nie założę szpilek!`. Jak to było? Ludzie się zmieniają. Ja też swoje zdanie zmieniłam i teraz z miłą chęcią przyjęłabym umiejętność chodzenia na 20-centymetrowych, wysokich butach pewnym, zdecydowanym krokiem, ale na razie jestem na poziomie 5-centymetrowych koturn, na których ciężkimi wysiłkami staram się utrzymać równowagę...

 Ale jeśli jesteśmy na wysokich poziomach, natknęłam się na wysokie buty, które nie są zabójczymi szpilkami. Creepersy i Buffalo. Od razu wpisałam je na listę moich prawdopodobnie nigdy nie zrealizowanych must-have, powiesiłam nad łóżkiem i czekam na to, aż spadną mi z nieba.


Ufff...I think I have to apologize you for that amount of words above...I did not intended to, believe me... ;)

Ufff...przepraszam was za tą ilość słów, naprawdę nie zamierzałam aż tyle pisać...mam nadzieję, że przebrnęliście...
 ALL DRAWINGS BY MYSELF

7 September 2013

Pas Petite Brunette is writting...


What is it about Cracow? Well, I would be able to spend hours wondering why I am so impressed ( or maybe `charmed` would be a proper word to put here) by this city...And honestly I would say that`s because I am from MY city. I am not telling you I hate my town, you just have to compare mine to our ex-capital of country and then you would understand, I am quite sure... Every chance to escape from those blocks of flats is a blessing for me in the summer. So I took a bus heading Cracow. 

 Co takiego sprawia, że kocham Kraków? Nie wiem. Godziny mogłabym spędzić rozmyślając nad tą tajemnicą. Zaraz, wiem. Chyba po prostu to, że mieszkam w Jastrzębiu. Nie zrozumcie mnie źle, nie jestem zawziętym człowiekiem, który znienawidził swoje miasto i czeka tylko na błogosławiony dzień, w którym uda mu się opuścić rodzinne, zapuszczone strony. Nie. Musielibyście je zobaczyć i porównać  z dawną stolicą naszej Polski...albo, lepiej ich nie porównywać...z pewnością zrozumielibyście wtedy o czym mowa.
 
If you are from the big city, you will probably not understand me, but it is such a wonderfull expression when I am getting out of bus and  suddenly can here  lots of strange  languages that I can`t even identificate. And of course chinese people. However it sounds like I feel really worldwide when I see them moving around with their small cameras taking photos of everything that sourounds them. Meanwhile I feel I am in place really worth visit...

 Jeśli jesteście z dużego miasta (jak na przykład właśnie moje ukochane Kraków) możecie nie do końca zrozumieć to co teraz napiszę, albo uznacie mnie za wariatkę, ale uwielbiam to uczucie, gdy wychodzę z autobusu i po przejściu paru metrów na dworcu słyszę obce języki, których nawet nie potrafię nazwać, a czuję ich obecność, gdzie tylko się nie obrócę. I oczywiście Chińczycy/Japończycy/Koreańczycy (zawsze miałam problem z odróżnieniem ich od siebie) ze swoimi małymi, turystycznymi aparacikami przewieszonymi przez szyję, którymi uwieczniają na zdjęciach, wszystko, co tylko wpadnie im w oko. Jakkolwiek to brzmi, dzięki nim czuję się światowo i wiem, że w końcu jestem w miejscu, które warto odwiedzić...

First place we went for was a sacred place to everyone who loves sweet, baked goods, especially cupcakes. That is unbelievable how such a small thing can enchant you not to eat it!
For a pretty while I was just staring at, not able to even touch it. It was so good looking and simply cute little thing I would be pleased just by looking at!


 Pierwszym miejscem, które odwiedziłyśmy już na starym mieście, była świątynia ludzi uwielbiającym, wszelkie słodkości i cudowne wypieki, ściślej mówiąc, małe babeczki `cupcake`...Niesamowite jaki czar posiada w sobie to mikroskopijne cudeńko! Trzymając je w rękach świętokradztwem wydawało się chociaż dotknąć, a co dopiero POŻREĆ! Prawdopodobnie wystarczyłoby mi tylko patrzeć...

As I was with born-in-Cracow girl we went for trying several new things, in fact completely disconected to the city...
There is a thing about the coffe...Since I remember it was to me a sign of a good conversation, carried with a lovely, worth-talking-to person in small, pleasant and cosy cafeteria, keeping laughting and talking about exactly EVERYTHING...there was just one problem...also since I was a child I thought in an awfull way about being addicted to this drink and I really disliked it`s taste. However, watching all those coffe-labels growing bigger, people being more and more fascineted with them I was looking forward to an occasion to try one.... What came first to my
mind? Well, I wasn`t originall at all- it was Starbucks of course... As me, being myself, it is truly hard to admitt how much I fell in  love with it`s frappe! People may be used to their way how they ask you to come and recieve what you just ordered but to me it seem to be so nice, home-like way when they call you by your name!

Jako, że Kraków zwiedzałam z rodowitą krakowianką ;) ruszyłyśmy na podbój miasta, próbować nowych rzeczy/bądź czegokolwiek, czego jeszcze faktycznie nie robiłam, z tym, że jakimś trafem nic nie było związanego z Krakowem...
Mogę pisać o kawie...Od kiedy pamiętam kawa była dla mnie znakiem dobrej, szczerej rozmowy ze starym przyjacielem, któremu można powiedzieć o wszystkim, od historii miłosnych, po fascynujące opowieści o mięsie spalonym przed obiadem.Od zawsze prześladował mnie też jeden problem. Wprost nienawidziłam smaku tego `napoju`! Już nie wspominając o  POGARDZIE, dosłownie POGARDZIE -nie mogłam znaleźć innego, lepiej brzmiącego słowa, które byłoby w stanie określić mój wstręt do nawyku ludzi polegającego na piciu kawy codziennie rano/na drugie śniadanie/obiad/podwieczorek/kolację. O ile patrząc na wszystkie olbrzymie kawowe marki, które w ostatnim czasie, jak by to powiedział z pewnością mój dziadek, wyrosły jak grzyby po deszczu, stwierdziłam, że może czas coś zmienić i z niekłamaną niecierpliwością czekałam na najbliższą okazję odwiedzenia jednej z nich. Jaka mogła mi przyjść pierwsza do głowy? Cóż, nie byłam szczególnie oryginalna- oczywiście Starbucks. Ciężko, niesamowicie ciężko jest mi przyznać, że kompletnie straciłam głowę dla karmelowego frappe! To było najbardziej niespodziewane `zakochanie` jakie mogłam przeżyć tego dnia! Zabawne, bo od tego czasu kawa chodzi mi po głowie częściej niż kiedykolwiek bym o tym pomyślała...

Writting about drinks there is one more that came to my mind. BUBBLE TEA- the thing I don`t really know how to describe. Well, I`ll try. Imagine a juice with been-sized bubbles inside (of course in several flavours) floating there, inside and as you are trying to get them through the tube, trying hard to do this suddenly it is speeding straight into your throat. Yeah, that`s Bubble
Tea...However, worth trying... 

Skoro już napisałam wam mój elaborat o kawie (tak, jeśli napisałam o kawie więcej niż jedno zdanie, to już jest elaborat), to nie zapomnę wspomnieć o BUBBLE TEA...Co to za cudo? Ciężko o tym opowiedzieć, ale spróbuję. Wyobraźcie sobie, że pijecie całkiem smaczną herbatę, ale przez rurkę, która ma nieprzyzwoicie duży otwór, kompletnie niewygodny (przynajmniej dla mnie) w użyciu, ale to nie wszystko. Gdy spokojnie delektujecie się smakiem, nagle prosto do waszego gardła, z zawrotną prędkością wpada żelowa kulka wielkości groszku, jakby chciała przeprowadzić zamach na wasze życie. To jest właśnie BUBBLE TEA. Jakkolwiek to brzmi, warte spróbowania...

Then my always-empty-stomach became to be crying out `Feed me! Feed me!` so went to eat sth. We entered Charlotte. I was quite impressed by its look. Well, in fact it was like an oridinary restaurant, worth looking inside but as we went on we walk down the stairs, entered a big canteen-like-room to see its real look. I would describe the style as "IKEA`n", north-like, minimalistic. I recommend you to try Chevres-Chaud! Delicious one!
And just for the end I have to share sth with you! Fortunatelly my friend knew the place where they got a photo-machine, I mean a box you enter to make photos in a minute! What a fun! You can see the photos below! Enjoy!


Po całym dniu biegania od jednego miejsca do drugiego, mój wiecznie pusty żołądek zaczął wołać błagalnie "Jeść! Jeść!". Więc poszłyśmy do Charlotte. Byłam naprawdę pod wrażeniem tej kafejki/tego bistra, z zewnątrz wyglądającego z pewnością ciekawie, aczkolwiek swoje prawdziwe oblicze pokazującego dopiero po pokonaniu schodów wgłąb lokalu.  Styl opisałabym jako...IKEAński...(tak, właśnie poznaliście moją cudowną właściwość polegająca na tworzeniu rozmaitych, nieistniejących przymiotników), minimalistyczny. Gorąco polecam ich Chevres-Chaud! Na koniec chcę się z Wami podzielić pewnym znaleziskiem! Mając to szczęście, że Moja Krakuska znała błogosławione miejsce, w którym stała budka do robienia zdjęć oczywiście nie straciłyśmy okazji, żeby przeprawić się na tramwajem i zrobić sobie zdjęcie. Kto jeszcze nie próbował, niech to zrobi! Dawno się tak dobrze nie bawiłam, pomimo, że trwało to tylko jakieś 2 minuty...Poniżej fotorelacja, która mam nadzieję, się wam spodoba ;)
  

P.S. Photomachine is located in Kazimierz shopping mall, if you would be looking for ;)

P.S. 
Wyjątkowo długi post...jeśli przebrnęliście przez całe moje wypociny, wszystkim wam przyznaję złoty medal! A dla zainteresowanych, budka stoi w galerii Kazimierz...



ALL DRAWINGS BY MYSELF