14 September 2013

When it is time for shoes....

Would I ever wrote a long essay just because I want? No. Would I ever wrote anything about shoes? Never ever. But, well...people are changing, I am changing and suddenly looking through "Harper`s Bazaar" I realised how often I sketch shoes and how important is
shoe-topic in my life.
What exactly brought such wonderfull thoughts to my mind? Marc Cain mottled ballerinas,
you can see above (or maybe I shoud write- you can see my weak try to make it look the most real). They have everything I would deny I ever liked. First of all, they have panther
pattern, what I`ve always thought to be a little trashy, what always`ve brought to my mind a horrible picture of too short printed top with leggins or printed leggins with too short top. Secondly they are winkle-pickers what I`ve also hated connecting it to dreadful picture of flared trousers, ends of legs sweeping the pavement and  horrible tips of winkle-pickers emerging gently from belove. Pessimistic vision isn`t it? However, to end up, those ones
really delighted my eyes. Personally I think that- unexpectedly- joining my two biggest nigtmares thay made something surprisingly wonderful.

 Czy kiedykolwiek napisałabym przeraźliwie długi elaborat tylko dlatego, że tak mi się spodoba? Nie. Czy kiedykolwiek napisałabym taki elaborat o butach? Nigdy w życiu! Ale...ludzie się zmieniają, ja się zmieniam i całkiem niedawno przeglądając Harper`s Baazar w poszukiwaniu inspiracji, zdałam sobie sprawę jak często buty szkicuję i jak ważny jest ten temat w moim skromnym życiu. Co dokładnie wywołało takie niesamowicie głębokie refleksje? Cętkowane baleriny Marc`a Cain`a, które możecie zobaczyć powyżej (albo raczej- możecie zobaczyć moje wysiłki, by wyszło z tego coś przypominające coś innego...). Mają w sobie wszystko do czego do tej pory nigdy bym się nie przyznała- po pierwsze, są CĘTKOWANE, a to zawsze, poniekąd kojarzyło mi się z kiczem i tandetą, zawsze przywołując obraz zbyt krótkiego cętkowanego topu i obcisłych legginsów, lub cętkowanych legginsów i zbyt krótkiego topu. Po drugie, są SZPICZASTE, co z kolei powodowało przerażającą wizję spodni-dzwonów, z nogawkami ciągnącymi się po chodniku i tych właśnie szpiczastych czubków przyczajonych gdzieś pod spodem, na nieszczęście wyłaniających się spod tychże nogawek na nasze nieszczęście. Straszne wizje, prawda? A jednak, paradoksalnie, z połączenia dwóch moich największych koszmarów wyszło coś  niesamowicie zachwycającego!

Shoes have never been a part of my wardrobe that I cared much about. Still I can remember my childhood when parents crazy about `solid-leather-shoes`, having strange leather-like-tone, not really good-looking but unbelievably, in contrast to those quite-well looking, sold in high-street shops, leather-ones are almost immortal (unfortunatelly those you don`t like the most, especially) and when you are so bored by them, desperate to change something you put them out and they are still not even demaged. Disadventage and adventage in one. Of course there came a memorable day when I said `No` to well-made leather shoes and started to buy those for one season from average shops. Complete lack of logic but for a teenage girl it was like one of the biggest dreams finally coming true.
Since that day I fell in love with ballerinas. Last few months I was crazy about cat-like ones by Charlotte Olympia  and when I fortunately came across the same in New Yorker, I was shopping with my mom who has a wonderfull (or maybe better would be `horrible`) ability to get every great idea out of your head. And that`s how my adventure with them ended up. Currently I am in love with Paris Repetto and I will bless that wonderfull day when I will get to my hands marvelous, iconspisious shoes that Brigitte Bardot also loose her head for. I am still waiting for having them in real life not just in a dream!

 Cóż, buty nigdy nie były częścią garderoby, o którą martwiłam się szczególnie. Do dzisiaj pamiętam obsesję moich rodziców na temat porządnych, skórzanych butów, co prawda, posiadających dziwny, skóropodobny odcień i nie do końca wyglądających tak, jakby się chciało, ale, w przeciwieństwie do tych które całkiem dobrze się prezentują, ze słynnych sieciówek, te skórzane są wprost nieśmiertelne! Szczególnie oczywiście, te których najbardziej nienawidzisz, gdy wyciągasz je z szafy w nadziei na zmianę, okazuje się, że nie są nawet w najmniejszym stopniu zniszczone. Zaleta i wada w jednym. Oczywiście przyszedł dzień w którym powiedziałam `Nie` porządnym, skórzanym butom, na rzecz sieciówkowych, na jeden sezon. Kompletnie bez sensu, ale dla nastolatki to było jak spełnienie się jednego z największych marzeń. Od tamtego dnia jestem w nieprzerwanym związku z balerinami. Ostatnio nawiązałam romans z przypominającymi głowy kotów, od Charlotte Olympii i na moje szczęście trafiłam na tańszą wersję w New Yorkerze, ale ponieważ z byłam na zakupach z moją mamą, która posiada jedną cudowną (albo `potworną`, było by lepszym określeniem)umiejętność wybicia z głowy każdego dobrego pomysłu, moja przygoda z balerinami-kotami skoczyła się tak szybko, jak się zaczęła. Teraz zachwycam się paryskimi Repetto i będę błogosławić dzień, w którym dostanę w moje ręce cudowne, niepozorne buciki, dla których tak samo głowę straciła Brigitte Bardot.


 However I can`t say all ballerinas are quite comfortable. I still remember my trip to Rome and my heels suffering from corns and grazes and from now on I will always admire espadrilles for their enormous comfort. It is a fact they are not so strong and solid as ones that my mum talks about (it means the ones you had to do yourself using straw and much more...) but it is also a fact they look really good and I feel MUCH more better having them on my feet because then I remember Audrey Hepburn and Albert Finney wearing them in `Two for the Road`...

Jednak to nie baleriny będę wielbić za niesamowity komfort, ale espadryle. Co prawda moje nie są tak solidne i mocne, jak te, o których opowiada moja mama i babcia (to znaczy o tych, które samemu trzeba było zrobić używając słomy i wielu innych rzeczy, których nazw już nie pamiętam...) ale faktem jest, że wyglądają całkiem przyjemnie, a ja czuję się w nich jeszcze lepiej, mając w głowie obraz Audrey Hepburn i Alberta Finneya w filmie `Dwoje w Drodze`...

What about high-heels? Yes, now I feel I shoud have written more about them but...in fact I don`t have much experiences with...In the past I was a tomboy (okay, to be honest I was a type who did not care about appearance at all but `tomboy` sounds much better...) and I remember my words `I will never ever wear high-heels!`. Well, how I said that? People are changing, right. So I change my opinion and now I would love to posses an ability to walk wearing 20-centimiter heels but currently I am on level of 5-centimiter wedges and still trying hard not to fall down. 
But as we are on higher levels...Looking throught some papers I came across creepers and buffalos and immediately I put them down to the list of my never-going-to-be-realized must-haves. I still can`t imagine myself strolling around Jastrzębie and not being followed by eyes of everyone...

 A co ze szpilkami? Tak, teraz czuję, że powinnam była napisać o nich nieco więcej...ale chyba nie mam zbyt dużego doświadczenia w tej sprawie. W dzieciństwie byłam chłopczycą (dobrze, tak naprawdę byłam typem kompletnie nie zajmującym się swoim wyglądem, ale `chłopczyca` jakoś brzmi lepiej) i pamiętam swoje słowa ` Nigdy nie założę szpilek!`. Jak to było? Ludzie się zmieniają. Ja też swoje zdanie zmieniłam i teraz z miłą chęcią przyjęłabym umiejętność chodzenia na 20-centymetrowych, wysokich butach pewnym, zdecydowanym krokiem, ale na razie jestem na poziomie 5-centymetrowych koturn, na których ciężkimi wysiłkami staram się utrzymać równowagę...

 Ale jeśli jesteśmy na wysokich poziomach, natknęłam się na wysokie buty, które nie są zabójczymi szpilkami. Creepersy i Buffalo. Od razu wpisałam je na listę moich prawdopodobnie nigdy nie zrealizowanych must-have, powiesiłam nad łóżkiem i czekam na to, aż spadną mi z nieba.


Ufff...I think I have to apologize you for that amount of words above...I did not intended to, believe me... ;)

Ufff...przepraszam was za tą ilość słów, naprawdę nie zamierzałam aż tyle pisać...mam nadzieję, że przebrnęliście...
 ALL DRAWINGS BY MYSELF

No comments:

Post a Comment